Witam i o zdrowie pytam! Pierwsze podsumowanie miesiąca w nowym roku powinno być wiecie, takie wyjątkowe. Najlepiej bardzo pozytywne, pełne planów i celów, które obiecam Wam na łamach bloga zrealizować. Kto mnie jednak zna ten wie, że u mnie takich rzeczy nie znajdziecie, ale zapewniam Was, że mój początek 2022 był pełen wrażeń, które z pewnością zapamiętam do końca życia. Rozpoczynam więc podsumowanie stycznia, które minęło mi pod hasłem: DZIECI!
Włączyłam tryb ciąża
Co prawda dopiero w 9 miesiącu 😉 Ale lepiej późno niż wcale. Wraz z rozpoczęciem świątecznego czasu przestałam chodzić do biura coraz rzadziej zaglądać na maila. Cały zespół został zbriefowany, każdy wiedział co ma robić, a ja otrzymywałam w zasadzie tylko wiadomości informujące o postępach prac lub naprawdę ważnych zmianach/rzeczach. Moim centrum dowodzenia stało się nasze ogromne łóżko, w którym czytałam książki, układałam czuczu z Młodą i robiłam dla Was relacje. Po świętach przyszedł Sylwester i ten był wyjątkowy!
W styczniu odcięłam się od pracy oraz zawodowych obowiązków, skupiając się wyłącznie na sobie i rodzinie. Miałam czas na przemyślenia, spakowanie torby do porodu i ostateczne porządki przed przybyciem drugiego małego człowieka na świat.
Najeździłam się do szpitali po wszystkie czasy
Chwilę po rozpoczęciu się nowego roku miałam kilka nerwowych momentów, które prawdopodobnie wpłynęły na Młodego. Bączek postanowił się zbuntować i zrobić w brzuchu fikołka. Wylądowałam w szpitalu. Miałam wykonywaną próbę obrócenia dziecka głową do dołu. Jeśli by się nie udało, byłabym skierowana na cesarskie cięcie, czego bardzo nie chciałam. Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Pewnie wiecie, że bardzo zależało mi na porodzie siłami natury. No i się udało. Dzidziol postanowił się posłuchać i ustawił się prawidłowo, a my mogliśmy wrócić do domu.
Okazało się jednak, że nie była to ostatnia wizyta w szpitalu przed porodem. Kilka dni po powrocie do domu rozchorowałam się i totalnie opadłam z sił. Pojechaliśmy do szpitala sprawdzić, czy wszystko jest ok. Wróciłam do domu z lekami i zaleceniem niewychodzenia z łóżka. Po nabraniu sił kilkukrotnie czułam, że to już. I co? No i przez kilka dni codziennie żegnałam się z Młodą i witałam ze szpitalnym personelem, żeby po badaniach powiedzieć: “DO JUTRA!” i wrócić do córki. Istny roller coster. Za trzecim razem miałam już wrażenie, że nigdy nie urodzę. Czas zabijałam czytając, robiąc relacje, pisząc z Wami w DMach i odwiedzinach dwóch wyjątkowych babeczek!
No ale… udało się!
Jestem dumną mamą DWÓJKI dzieci!
22 stycznia urodziłam syna! I to jakiego! Z włosami na głowie, ważącego 3850g i mierzącego 57 cm! I w sumie tworząc ten wpis próbuję skleić jakieś zdanie w stylu: “nie wierzę, że syn jest już z nami, to niesamowite”, ale tak naprawdę druga ciąża dojechała mnie tak bardzo, że odliczałam dni do porodu.
Cieszę się, że jest już po wszystkim. Teraz powolutku dochodzę do siebie, dając sobie duuuużo więcej czasu i troski niż w pierwszym połogu. Wtedy wręcz wyskoczyłam z łóżka i piżamy, żeby wrócić do “normalnego” trybu życia. Ale wtedy faktycznie dobrze się czułam. Tym razem usiadłam na tyłku i nie zakładam, że dnia X będę już na chodzie. Pracowałam dużo w czasie ciąży, oddelegowałam wszystko co mogłam i teraz kokoszę się z rodziną w naszym wielkim łóżku, na zmianę karmiąc i pijąc herbatki z misiami. Zatrzymuję każdą chwilę w pamięci, Wojtek robi nam zdjęcia na pamiątkę pierwszych wspólnych chwil… i tak mija nam styczeń.
Może w tym wpisie powinno być więcej ckliwych tekstów, ale wciąż mam mnóstwo emocji w sobie, które powolutku układam. Więcej na pewno dowiecie się ze stories, gdzie publikuję moje przemyślenia i relacjonuję dni na bieżąco. Tutaj zostawiam sobie laurkę i garść zdjęć na pamiątkę dla mnie i dla dzieci oraz dla Was, jako kilka pięknych słów dla Was – moich czytelniczek.
Nasz początek roku był niewątpliwie wyjątkowy, a jak tam u Was? 2022 bądź dla mnie łaskawy, bo jak tylko wyskoczę ze szlafroka, to rozpoczynam kolejny fascynujący rozdział w moim życiu! Biorę dzieci pod pachę i nikt mnie nie zatrzyma! Zarówno zawodowo jak i prywatnie mam kilka misji zapisanych w notesie, które czekają na wykonanie. I zamierzam im stawić czoła jeszcze w tym roku! Zapnijcie pasy, potrzymajcie mi laktator i bądźcie czujne – ten rok będzie petardą!
2 comments
Cześć, Asiu. Gratulacje z okazji urodzenia synka. mam pytanko z innej beczki – jaki rozmiar poscieli macie u swojej coreczki m czy l?
M 🙂